czwartek, 17 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

ROZDZIAŁ DO POPRAWY

Siedziałam właśnie z tyłu czarnego Jeep’a obok Niny. Nie wiem jak wam, ale mi się wydaję, że jest to ten sam samochód, który mijał mnie nie dawno, w pobliżu mojego domu. Ale nie ważne, to zapewne zbieg okoliczności. Zapomniałam dodać, że obok kierowcy siedział nie, kto inny, jak mój motocyklista, a ściślej Daniel, bo jak się dowiedziałam, tak właśnie miał na imię. A ich wujek, hm... Powiem jedynie, że ich rodzina miała naprawdę świetne geny, każdy z nich jest na swój sposób po prostu piękny!
            Po dojechaniu na miejsce moim oczom ukazała się śliczna chatka z bali. Dom z zewnątrz wcale nie wskazywał na to, co zobaczę w środku. Gdy weszłam do środka, moim oczom ukazały się śliczne podświetlane schody, nawet nie miałam pojęcia, że takie mogłabym kiedykolwiek zobaczyć. A tu proszę!
– Chodź za mną – powiedziała Nina i ruszyłam na piętro. Cały czas miałam na uwadze, że Daniel nie spuszczał ze mnie wzroku. Hm... był troszkę dziwny.
            Pokój Niny zajmował dosłownie połowę piętra, był naprawdę duży. Można było znaleźć tu dosłownie wszystko, od własnej łazienki, po ogromną garderobę. Jedyne, czego tu nie było to balkonu, który u siebie uwielbiałam.
– No nie – powiedziała wchodząc do pokoju z telefonem w dłoni  - będziemy musiały czekać jakieś pół godziny!
– Na co? – Nie bardzo wiedziałam o czym mówi.
– No jak to, na co? Na kosmetyczkę głuptasie! – Zaśmiała się i weszła do garderoby. – Chodź no tutaj, musimy przebrać się w jakieś szlafroczki.
            Weszłam nie pewnie za nią, a moim oczom ukazał się istny raj dla dziewczyny. W jej garderobie było po prostu wszystko! I to nie jakieś zwykłe rzeczy, wszystko od znanych na całym świecie projektantów!
– Podoba ci się? Możesz sobie wziąć, już mi się znudziła i raczej nie będę tego zakładać – powiedziała spoglądając na mnie z pod masy puchowych szlafroków.
            Sukienka była przepiękna, błyszcząca z kilku warstwowym dołem, w różnych odcieniach beżu i granatu.
– Ale ja nie mogę jej przyjąć... – Spojrzałam na metkę. – O Boże to Dior! Teraz jeszcze bardziej nie mogę jej przyjąć!
– Możesz i to bez gadania, teraz jest twoja. Ciesz się!
– Nawet nie mam gdzie jej założyć. – Pożaliłam się.
– Oj tam, na pewno znajdzie się jakaś okazja, a teraz ją przymierz. Ja zaraz wracam! – krzyknęła wychodząc z pokoju.
Byłam w szoku, naprawdę. Takie rzeczy nie dzieją się zwykłym ludziom, no dobra biorąc pod uwagę ostatnie tygodnie jednak się dzieją. Wcisnęłam się w ciuszek i stanęłam oniemiała przed lustrem. Wow! Tylko tyle przychodziło mi w tej chwili do głowy.
– No popatrz, kto by się spodziewał, że z brzydkiego kaczątka pojawi się nam tak piękne łabądko! – W drzwiach stał Daniel z  krzywym uśmiechem na ustach.
            Ugh, nienawidziłam tego typa! Jak nikt inny działał mi na nerwy.
– Niestety nie mogę powiedzieć tego samego o tobie. – Odwzajemniłam jego głupi uśmieszek.
– O, jaka zadziorna. Czy...
– Spadaj stąd głupku! – Przerwała mu Nina. Coraz bardziej zaczynałam ją lubić.
– Też cię bardzo kocham. – Po wypowiedzeniu tych słów wyszedł z pokoju.
            – Czasami jest nie do wytrzymania! – Spojrzała na mnie z iskierkami w oczach. - Jak ślicznie wyglądasz Kopciuszku! Jeszcze odpowiednia fryzura, makijaż i będzie idealnie! – powiedziała podekscytowana Nina.
– Dzięki, tylko jak ja wrócę do domu z tą sukienką?
– Oj tym się w ogóle nie przejmuj, to najmniejszy problem. Masz – podała mi mięciutki kremowy szlafrok – włóż go i zaraz się „odnowimy”.
            Po dwóch godzinach przeróżnych maseczek, manicure, pedicure oraz nieziemskim masażu (tak zamówiła nawet masażystów!), czułam się jak nowonarodzona! Naprawdę tego mi było trzeba!
– O Boże! Która godzina?! – Wybiegłam jak poparzona z garderoby, nakładając na siebie jeszcze sweterek.
– Kwadrans przed piątą. Stało się coś?
– Muszę już lecieć. Tylko nadal nie wiem, jak z tą sukienką?
– No chodź, Daniel cię odwiezie – mówiąc to ruszyła na dół.
            Jeszcze jego brakowało mi do szczęścia. Nie muszę wspominać, że był ucieszony tak samo jak ja.
Nina pożegnała mnie dwoma całusami w policzki, natomiast jej wujka od szkoły już nie zobaczyłam. Gdy wyszłam przed dom, moim oczom ukazał się cudowny widok. Na podjeździe stał czarny Ford Mustang! Kocham te samochody! To jest jedna wielka niesprawiedliwość, że taki chłopak jeździ moim wymarzonym samochodem!
– O. Mój. Boże! To rocznik 69? – zapytałam podekscytowana.
– Tak. Skąd wiesz? – zapytał lekko zdziwiony Daniel.
– Jak to skąd wiem, zadajesz strasznie głupie pytania! Jestem pasjonatką tych aut.
Brat Niny spojrzał tylko na mnie i bez słowa wsiadł do samochodu. Tylko dlaczego on może prowadzić? Przecież jeszcze nie ma prawka… Fakt, w Ameryce jeżdżą już od 16 roku życia. Wciąż podekscytowana wsiadłam do tego cudeńka.
Droga niestety zajęła nam tylko piętnaście minut. Byłam już mocno spóźniona, mam nadzieję, że Dexter na mnie cierpliwie poczeka. Z lekkim ociąganiem opuściłam samochód.
– Gdzie się tak śpieszysz Księżniczko? – Spojrzałam zirytowana na Daniela, który wszedł za mną do salonu. Nina kazała mu wnieść sukienkę prosto do domu, niestety nie udało mi się go przekonać, że sama dam sobie radę.
– To chyba nie twoja sprawa. Połóż ją tutaj. Dzięki.
            Biegiem ruszyłam do swojego pokoju, lekko się ogarnąć, gdy do mojej „świątyni” weszła mama.
– Złapię cię w ogóle dzisiaj. Odkąd poszłaś do szkoły, ciągle gdzieś wychodzisz. – Popatrzyła na mnie zmęczonym wzrokiem. Ten cały salon piękności, przydałby się jej bardziej niż mnie.
– Przepraszam, ale jakoś tak wyszło, wszystko zwaliło się na dzisiejszy dzień, obiecuję, że na kolacji już będę. A jak tata, dzwonił?
– Tak dzwonił, ale wiesz jak to z nim, nigdy nie ma czasu. – Westchnęła, a ja ujrzałam na jej twarzy pierwsze widoczne zmarszczki. Kiedy ona zaczęła się tak szybko starzeć? – Właśnie, a z kim przyjechałaś? – Już miałam nadzieję, że tego nie zauważy. Spojrzałam na nią lekko zmieszana.
– To nikt, tylko brat koleżanki z klasy, pomógł mi wrócić do domu. – Zaczęłam żałować, że nie wzięłam numeru od Dextera. – Przepraszam mamuś, ale jestem już spóźniona, pogadamy wieczorem, okej? Idź się połóż i odpocznij, bo widzę jak bardzo jesteś zmęczona. – Mówiąc to pocałowałam ją na pożegnanie i ruszyłam do drzwi wyjściowych.
            Daniel wciąż stał w salonie i oglądał moje zdjęcia rodzinne.
– Co ty tutaj ciągle robisz?
– Hm, sam nie wiem. – Podrapał się po karku i widocznie rozproszony, również udał się w stronę wyjścia. – Na razie.
– Cześć. – Koleś czasami jest naprawdę dziwny.
            Po upewnieniu się, że odjechał, biegiem ruszyłam na Starą Aleję. Na szczęście zastałam Dextera obok kościoła, wokół wielu turystów.
– Hej! – powiedziałam zziajana. - Przepraszam, że musiałeś tyle czekać! – krzyknęłam, a on podskoczył przestraszony.
– Nie musisz przepraszać i tak nie miałem nic innego do roboty. - Hm, także, co robimy?
– No nie wiem, co wolisz lody czy gofry? A może chcesz coś zjeść na ciepło? Czy wolisz zupełnie co innego?
– Nic dzisiaj nie jadłem, więc może kebab? Lubisz kebaby?
            Uśmiechnęłam się do niego.
– Pewnie, że lubię, kto by ich nie lubił.
            Ruszyliśmy między chmarą turystów, do mojej, a także jak się okazało, również Dextera ulubionej knajpki. Mieliśmy dużo szczęścia znajdując wolne miejsce na zewnątrz.
Po zjedzeniu obfitego posiłku, usiedliśmy wygodnie obok fontanny. Dzięki chłodnemu powietrzu i wodzie, miło się siedziało.
– Dlaczego tak nagle się mną zainteresowałaś? – zapytał nagle Dexter, wyrywając mnie z zamyślenia.
            I teraz ciekawe, co ja mam mu powiedzieć…
– A dlaczego nie? Trzeba nawiązywać nowe znajomości. Sam mówiłeś, jakie masz problemy, więc postanowiłam cię jakoś od tego wszystkiego oderwać. Nie pasuje ci moje towarzystwo?
– Nie, skądże. Tylko tak się zastanawiałem, jakoś od początku roku szkolnego nie udało mi się znaleźć zbyt wielu kolegów – wyznał, a mi zrobiło się go jeszcze bardziej żal.
– Oj nie przejmuj się, już nie długo na pewno poznasz wielu ludzi. - Uśmiechnęłam się. – Posłuchaj mam dla ciebie małą propozycję.
– Jaką?
– Sam mówiłeś, że nie chcesz myśleć o całej tej sprawie. Może chciałbyś się jakoś oderwać od tego wszystkiego?
– Pewnie! Dlaczego nie. – Uśmiechnął się blado.
– Co byś powiedział na siłownie, treningi co drugi dzień, chyba, że chciałbyś codziennie. Chodzę tam ja, mój brat, znajomy. Jest naprawdę fajnie, może jak by ci się spodobało przyjęliby cię do swojego klubu…
– Ciekawa propozycja. – Zamyślił się. – A do jakiego klubu?
Zanim odpowiedziałam, zastanowiłam się nad doborem odpowiednich słów.
– Jest to klub ludzi mocno zaangażowanych w to, co robią. – Myślę, że Łowcy po dobrym wyszkoleniu Dextera, zgodzą się przyjąć go do siebie.

– Przemyślę to, ale powiem ci, że mógłbym się zgodzić. Przynajmniej poprawiłbym swoją kondycję. – Po raz pierwszy odkąd go poznałam w tak krótkim czasie miałam przyjemność zobaczyć jak się śmieje i mam nadzieję, że ten uśmiech zobaczę jeszcze nie raz, a jego samego uchronię przed niebezpieczeństwem na które mógłby się narazić.

~ *** ~

Co sądzicie o takiej Ninie? 
Miłego czytania :)


Zapraszam -> To coś więcej niż przyjaźń