Stałam na środku w jasnym, okrągłym
pomieszczeniu. Z każdej strony, były wielkie, podłużne, złote okna.
Pomieszczenie było ogromne i wysokie, patrząc w górę nie mogłam dostrzec końca.
Gdzie ja
jestem? – pomyślałam.
Było tu pięknie i
spokojnie. Gdy odwróciłam się w prawą stronę, ku wielkiemu zaskoczeniu ujrzałam
ogromne, ciężkie drzwi, od których bił niesamowity blask. Od razu zrobiło mi
się cieplej na duszy. Stałam tak i przyglądałam się nim, aż usłyszałam
przepiękną, kojącą uszy muzykę. Od razu ogarnął mnie spokój i nieopisana
radość. Czułam się świetnie, chciałam wiedzieć, co kryje się za tymi drzwiami,
chciałam tam być i poczuć to wszystko z jeszcze większą mocą. Lecz nagle
usłyszałam ciche skrzypnięcie drewna i odwróciłam się gwałtownie. Po drugiej
stronie sali, około 10 metrów ode mnie znajdowały się takie same potężne drzwi.
Przeszłam parę kroków w ich stronę, ale gwałtownie się zatrzymałam. Od drzwi
czułam wyraźny ból, rozpacz i mękę. To było okropne uczucie, po chwili
usłyszałam przeraźliwe jęki i lamenty. Nie mogłam tego dłużej znosić. Do oczu
zaczęły napływać mi łzy. Chciałam odwrócić się i ruszyć w stronę poprzednich
drzwi, ale nie mogłam, jakby jakaś nie widzialna siła ciągnęła mnie, nie tam
gdzie chciałam. Łzy coraz bardziej spływały mi z oczu, chciałam krzyczeć, ale
tego także nie mogłam. Byłam całkowicie bezsilna.
– Abadan! Znowu!
Przestań w końcu to robić! – Za moimi plecami usłyszałam gromki, kojący mnie w
tej chwili głos. Dawał mi tyle ciepła, chciałam żeby ciągle mówił.
Przede mną z gęstej mgły
wyłoniła się wysoka, potężna postać. Gdy mgła opadła ujrzałam…Co? Skrzydła?
Tak, to były piękne, ogromne, ciemno szare skrzydła. Mężczyzna w dłoni trzymał
złoty miecz w kształcie błyskawicy. Jedyną normalną w nim rzeczą był jego
ubiór, jak przeciętnego trzydziestolatka, tak, na tyle wyglądał. Przystojny
brunet o ciemnej karnacji. Ciacho.
– Atafielu, a ty
przestań się wtrącać. Też chciałbym, choć raz kogoś przywitać osobiście. Nie
musisz tego robić za każdym razem. – Huknął donośnym barytonem, aż lekko się
cofnęłam. O dziwo, w końcu mogłam się ruszać tak jak sama tego chciałam.
– Więc może tym razem
zróbmy to razem. – Koło anioła stanęła jego kopia z wyjątkiem: blond włosów,
srebrnego miecza i śnieżnobiałych, puchowych skrzydeł. – Witamy w Otchłani,
Sophie. – Jego głos wyrwał mnie z zamyślenia.
Patrzyłam na nich
osłupiała, domyślam się, że to tylko jeden z moich „durnych snów”. Wygląda na
to, że śnie na jawie. Tego jeszcze nie było. Z zamyślenia znowu wyrwał mnie ten
kojący głos.
- Nazywam się Atafiel i
jestem Białym Aniołem. – Skinął głową w moim kierunku.
– Ja natomiast nazywam
się Abadan i jestem Czarnym Aniołem. – Również skinął jak jego bliźniak.
Nie trudno było się
domyślić, łatwo poznać to po ich skrzydłach. Przyglądałam się im jeszcze przez
chwile, aż w końcu odezwałam się dziwnie suchym głosem.
– Super. – Odchrząknęłam.
– To sen, tak?
– Tak, ale jesteś tu
naprawdę Sophie – odpowiedział Atafiel.
– Jesteśmy Strażnikami.
Ja pilnuję bram piekła, natomiast on nieba. Czekamy tutaj na takich jak ty…
– Hola! Chcecie mnie
już stąd zabrać?! – Przerwałam Abadanowi – Mam dopiero siedemnaście lat! No
prawie, ale jednak to i tak mało!
– Nikt nigdzie nie
zamierza cię zabierać. Po prostu zostałaś wybrana – powiedział spokojnie
Atafiel.
– Właśnie. Witamy w
naszych skromnych progach Otchłani drogie Przejście. – Abadan ukłonił się
przede mną teatralnie.
Stałam i patrzyłam na
nich jakbym zobaczyła dwóch klaunów w bikini. Serio, ale tak porąbanego snu
jeszcze nie miałam. No żeby to był jeszcze normalny, a nie na jawie! Może
dostałam dzisiaj jakiegoś udaru? Mimo chłodnego wrześniowego poranka i gór, po
południu było dość upalnie. Najpierw duch, potem mój dziwny brat, a teraz ten
sen… Tak, to na pewno musi być udar słoneczny!
– Zostałaś wybrana Głównym
Przejściem i to nie jest żaden udar słoneczny dziewczyno! – Z zamyślenia wyrwał
mnie głos Abadana.
CO?! Oni słyszą moje
myśli? Gdzie jest dziura w ziemi, gdzie jest dziura w ziemi? Muszę się zapaść,
muszę, muszę, muszę…
– Oj już nie
przesadzaj, nic nie musisz. No oprócz przyprowadzania nam zbłąkanych duszyczek
kochana.– powiedział Abadan.
Jednak coś muszę,
zniknąć i to jak najszybciej. To jest chore!
– Sama jesteś chora
dziewczyno! Nie będę…
– Abadan. – Przerwał
Czarnemu Aniołowi Atafiel.
– No co?
– I ty chcesz witać
Przejścia osobiście? Tylko ich więcej stracimy niż zdobędziemy. – Abadan
przewrócił oczami – A ty Sophie, musisz w to uwierzyć. Jesteś Głównym
Przejściem i masz pomagać zbłąkanym duszom dostać się tutaj, na tym polega
twoje zadanie, resztą zajmiemy się już my.
– Nooo, dobra.
Powiedzmy, że wierzę i w ogóle. A jeśli nie chcę? Nawet nic nie wiem! –
powiedziałam.
– Do pomocy wysłaliśmy
ci Rosalie, twoją przyjaciółkę. Ona, miejmy nadzieję, wyjaśni ci wszystko jak
najszybciej. Tu mamy jeden z nielicznych wyjątków, bo przeważnie już od małego
jest się Przejściem, ty spełnisz swoje powołanie dopiero teraz. Tylko dlatego,
że Przejść naturalnie rodzi się coraz mniej, a to przyjmij za dar, który mam
nadzieję wykorzystasz w dobrym celu –
powiedział Atafiel.
– Lub, mam nadzieję,
złym celu. – Abadan puścił do mnie oczko.
Tym
razem to Atafiel przewrócił oczami.
– Zrobisz jak uważasz,
do niczego nie możemy cię zmuszać, ale swoje zadanie musisz wypełniać o każdej
porze dnia i nocy.
– Tak dla uogólnienia. Ja
nic nie umiem. – Uśmiechnęłam się słodko.
– Oj widzę, że szybko
się nauczysz. – Abadan odwzajemnił mój uśmiech, nie zważając na sarkazm w moim.
– Po to dajemy ci
przewodnika, czyli Rosalie. Ona ci pomoże, wie bardzo dużo na ten temat -
powiedział Atafiel.
– Kochana, radzę
skorzystać z rady brata, to ci się naprawdę przyda – oznajmił Abadan, po raz
kolejny do mnie mrugając. Ludzie, czy on ma jakiś problem z oczami?! – Hej,
wiem o czym myślisz!
– Przepraszam… -
powiedziałam, ale Biały Anioł mi przerwał (to chyba nie kulturalne, co?)
– Nie ważne. – Jak
mniemam była to odpowiedź na moje pytanie. –Wiedz, że to nie był zwykły sen Sophie.
– Już nie długo,
kochana, pojawi się pierwsza zbłąkana duszyczka, więc bądź czujna, bo wraz z
nią zlecą się sępy. – Abadan uśmiechnął się złowrogo i dopiero teraz zobaczyłam jego prawdziwe oblicze
Czarnego Anioła.
Z moich ust wydobył się
cichy jęk, który miał być odpowiedzią.
Nie zdążyłam jednak nic powiedzieć, bo usiadłam na łóżku jak
poparzona. Byłam lekko oszołomiona i dopiero po chwili usłyszałam budzik obok
mnie. Szkoła.
To był tylko kolejny dziwny
sen, a teraz rozpoczął się nowy dzień – powiedziałam w duchu.
Lecz w ciąż nie mogłam wyrzucić z głowy dwóch głosów,
mówiących „Powodzenia”.
***
No, a ja teraz jaram się DEMONOLOGIĄ II <3 :)
Mhmmm podoba mi się ;P
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i pozdrawiam Natalx(zmieniłam nick);*
O super <3 Kocham Twojego bloga, czkam na next ;*
OdpowiedzUsuńJa zakochałam się w twoim opowiadaniu i w chłopak o czarnych oczach i włosach. Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Clary
o jaki zjaefajny blog i rozdzial :D :** zycze weny do takich rozdzialow :D
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy i wciągający :>
OdpowiedzUsuńJuż zabieram się za kolejny ! :D