sobota, 5 października 2013

ROZDZIAŁ CZWARTY

            Stałam na środku w jasnym, okrągłym pomieszczeniu. Z każdej strony, były wielkie, podłużne, złote okna. Pomieszczenie było ogromne i wysokie, patrząc w górę nie mogłam dostrzec końca.
            Gdzie ja jestem? – pomyślałam.
Było tu pięknie i spokojnie. Gdy odwróciłam się w prawą stronę, ku wielkiemu zaskoczeniu ujrzałam ogromne, ciężkie drzwi, od których bił niesamowity blask. Od razu zrobiło mi się cieplej na duszy. Stałam tak i przyglądałam się nim, aż usłyszałam przepiękną, kojącą uszy muzykę. Od razu ogarnął mnie spokój i nieopisana radość. Czułam się świetnie, chciałam wiedzieć, co kryje się za tymi drzwiami, chciałam tam być i poczuć to wszystko z jeszcze większą mocą. Lecz nagle usłyszałam ciche skrzypnięcie drewna i odwróciłam się gwałtownie. Po drugiej stronie sali, około 10 metrów ode mnie znajdowały się takie same potężne drzwi. Przeszłam parę kroków w ich stronę, ale gwałtownie się zatrzymałam. Od drzwi czułam wyraźny ból, rozpacz i mękę. To było okropne uczucie, po chwili usłyszałam przeraźliwe jęki i lamenty. Nie mogłam tego dłużej znosić. Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Chciałam odwrócić się i ruszyć w stronę poprzednich drzwi, ale nie mogłam, jakby jakaś nie widzialna siła ciągnęła mnie, nie tam gdzie chciałam. Łzy coraz bardziej spływały mi z oczu, chciałam krzyczeć, ale tego także nie mogłam. Byłam całkowicie bezsilna.
– Abadan! Znowu! Przestań w końcu to robić! – Za moimi plecami usłyszałam gromki, kojący mnie w tej chwili głos. Dawał mi tyle ciepła, chciałam żeby ciągle mówił.
Przede mną z gęstej mgły wyłoniła się wysoka, potężna postać. Gdy mgła opadła ujrzałam…Co? Skrzydła? Tak, to były piękne, ogromne, ciemno szare skrzydła. Mężczyzna w dłoni trzymał złoty miecz w kształcie błyskawicy. Jedyną normalną w nim rzeczą był jego ubiór, jak przeciętnego trzydziestolatka, tak, na tyle wyglądał. Przystojny brunet o ciemnej karnacji. Ciacho.
– Atafielu, a ty przestań się wtrącać. Też chciałbym, choć raz kogoś przywitać osobiście. Nie musisz tego robić za każdym razem. – Huknął donośnym barytonem, aż lekko się cofnęłam. O dziwo, w końcu mogłam się ruszać tak jak sama tego chciałam.
– Więc może tym razem zróbmy to razem. – Koło anioła stanęła jego kopia z wyjątkiem: blond włosów, srebrnego miecza i śnieżnobiałych, puchowych skrzydeł. – Witamy w Otchłani, Sophie. – Jego głos wyrwał mnie z zamyślenia.
Patrzyłam na nich osłupiała, domyślam się, że to tylko jeden z moich „durnych snów”. Wygląda na to, że śnie na jawie. Tego jeszcze nie było. Z zamyślenia znowu wyrwał mnie ten kojący głos.
- Nazywam się Atafiel i jestem Białym Aniołem. – Skinął głową w moim kierunku.
– Ja natomiast nazywam się Abadan i jestem Czarnym Aniołem. – Również skinął jak jego bliźniak.
Nie trudno było się domyślić, łatwo poznać to po ich skrzydłach. Przyglądałam się im jeszcze przez chwile, aż w końcu odezwałam się dziwnie suchym głosem.
– Super. – Odchrząknęłam. – To sen, tak?
– Tak, ale jesteś tu naprawdę Sophie – odpowiedział Atafiel.
– Jesteśmy Strażnikami. Ja pilnuję bram piekła, natomiast on nieba. Czekamy tutaj na takich jak ty…
– Hola! Chcecie mnie już stąd zabrać?! – Przerwałam Abadanowi – Mam dopiero siedemnaście lat! No prawie, ale jednak to i tak mało!
– Nikt nigdzie nie zamierza cię zabierać. Po prostu zostałaś wybrana – powiedział spokojnie Atafiel.
– Właśnie. Witamy w naszych skromnych progach Otchłani drogie Przejście. – Abadan ukłonił się przede mną teatralnie.
Stałam i patrzyłam na nich jakbym zobaczyła dwóch klaunów w bikini. Serio, ale tak porąbanego snu jeszcze nie miałam. No żeby to był jeszcze normalny, a nie na jawie! Może dostałam dzisiaj jakiegoś udaru? Mimo chłodnego wrześniowego poranka i gór, po południu było dość upalnie. Najpierw duch, potem mój dziwny brat, a teraz ten sen… Tak, to na pewno musi być udar słoneczny!
– Zostałaś wybrana Głównym Przejściem i to nie jest żaden udar słoneczny dziewczyno! – Z zamyślenia wyrwał mnie głos Abadana.
CO?! Oni słyszą moje myśli? Gdzie jest dziura w ziemi, gdzie jest dziura w ziemi? Muszę się zapaść, muszę, muszę, muszę…
– Oj już nie przesadzaj, nic nie musisz. No oprócz przyprowadzania nam zbłąkanych duszyczek kochana.– powiedział Abadan.
Jednak coś muszę, zniknąć i to jak najszybciej. To jest chore!
– Sama jesteś chora dziewczyno! Nie będę…
– Abadan. – Przerwał Czarnemu Aniołowi Atafiel.
– No co?
– I ty chcesz witać Przejścia osobiście? Tylko ich więcej stracimy niż zdobędziemy. – Abadan przewrócił oczami – A ty Sophie, musisz w to uwierzyć. Jesteś Głównym Przejściem i masz pomagać zbłąkanym duszom dostać się tutaj, na tym polega twoje zadanie, resztą zajmiemy się już my.
– Nooo, dobra. Powiedzmy, że wierzę i w ogóle. A jeśli nie chcę? Nawet nic nie wiem! – powiedziałam.
– Do pomocy wysłaliśmy ci Rosalie, twoją przyjaciółkę. Ona, miejmy nadzieję, wyjaśni ci wszystko jak najszybciej. Tu mamy jeden z nielicznych wyjątków, bo przeważnie już od małego jest się Przejściem, ty spełnisz swoje powołanie dopiero teraz. Tylko dlatego, że Przejść naturalnie rodzi się coraz mniej, a to przyjmij za dar, który mam nadzieję wykorzystasz w dobrym celu  – powiedział Atafiel.
– Lub, mam nadzieję, złym celu. – Abadan puścił do mnie oczko.
            Tym razem to Atafiel przewrócił oczami.
– Zrobisz jak uważasz, do niczego nie możemy cię zmuszać, ale swoje zadanie musisz wypełniać o każdej porze dnia i nocy.
– Tak dla uogólnienia. Ja nic nie umiem. – Uśmiechnęłam się słodko.
– Oj widzę, że szybko się nauczysz. – Abadan odwzajemnił mój uśmiech, nie zważając na sarkazm w moim.
– Po to dajemy ci przewodnika, czyli Rosalie. Ona ci pomoże, wie bardzo dużo na ten temat - powiedział Atafiel.
– Kochana, radzę skorzystać z rady brata, to ci się naprawdę przyda – oznajmił Abadan, po raz kolejny do mnie mrugając. Ludzie, czy on ma jakiś problem z oczami?! – Hej, wiem o czym myślisz!
– Przepraszam… - powiedziałam, ale Biały Anioł mi przerwał (to chyba nie kulturalne, co?)
– Nie ważne. – Jak mniemam była to odpowiedź na moje pytanie. –Wiedz, że to nie był zwykły sen Sophie.
– Już nie długo, kochana, pojawi się pierwsza zbłąkana duszyczka, więc bądź czujna, bo wraz z nią zlecą się sępy. – Abadan uśmiechnął się złowrogo i dopiero  teraz zobaczyłam jego prawdziwe oblicze Czarnego Anioła.
Z moich ust wydobył się cichy jęk, który miał być odpowiedzią.
Nie zdążyłam jednak nic powiedzieć, bo usiadłam na łóżku jak poparzona. Byłam lekko oszołomiona i dopiero po chwili usłyszałam budzik obok mnie. Szkoła.
To był tylko kolejny dziwny sen, a teraz rozpoczął się nowy dzień – powiedziałam w duchu.

Lecz w ciąż nie mogłam wyrzucić z głowy dwóch głosów, mówiących „Powodzenia”.

***

No, a ja teraz jaram się DEMONOLOGIĄ II <3 :)

5 komentarzy:

  1. Mhmmm podoba mi się ;P
    Życzę dużo weny i pozdrawiam Natalx(zmieniłam nick);*

    OdpowiedzUsuń
  2. O super <3 Kocham Twojego bloga, czkam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja zakochałam się w twoim opowiadaniu i w chłopak o czarnych oczach i włosach. Czekam na następny rozdział.

    Pozdrawiam Clary

    OdpowiedzUsuń
  4. o jaki zjaefajny blog i rozdzial :D :** zycze weny do takich rozdzialow :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawy i wciągający :>
    Już zabieram się za kolejny ! :D

    OdpowiedzUsuń