Środa.
Minęły już dwa dni i nic szczególnego się nie wydarzyło. Nie widziałam żadnych
duchów, ani mojego brata. Jednak mówił całkiem serio z tą przeprowadzką. Nie
muszę wspominać, że mama nie ucieszyła się tą nowiną, jak zapewne tata również.
Mam to szczęście, że ciągle nie ma go w domu i nie musiałam słuchać jego
wyzwisk na Williama. Natomiast Rosalie także się nie pojawiła, to tylko
utwierdza mnie w przekonaniu, że miałam lekki udar słoneczny. Chociaż, muszę
przyznać, było to dość przerażające, nie sądzicie? Jedyną prawdziwą rzeczą, był
mój kotek – Artemida. To imię od razu mi do niej spasowało, a kotce
najwyraźniej się bardzo spodobało. Dziwny sen wciąż tkwił w mojej pamięci i nie
mogłam pozbyć się odczucia, że to jednak jest prawda.
Siedziałam właśnie w szkole, na
pierwszej w tym dniu lekcji. Matematyka – o zgrozo!
Wciąż
siedziałam sama, jeszcze przed śmiercią Rosalie ustaliłyśmy, że w ławce
usiądziemy razem, tak jak reszta klasy. Lecz po tym tragicznym wypadku, dla
mnie to się zmieniło.
Zadzwonił
dzwonek, każdy zajął swoje miejsce, a do klasy weszła pani Derg. Nie musze
wspominać, że w każdej klasie trafi się wredna nauczycielka, która tylko czeka
jak uprzykrzyć życie uczniom. Nikt nie chciałby jej podpaść, oj nie.
Wszyscy czekaliśmy w milczeniu czekał, aż pani Derg wpisze
temat do dziennika, gdy nagle ktoś otworzył drzwi. Oczywiście matematyczka ceni
punktualność i kulturę osobistą, do której łatwo możemy zaliczyć pukanie do
drzwi. To jej się na pewno nie spodoba.
Każdy z nas otworzył szeroko oczy, gdy do klasy weszła,
pełnym wdzięku krokiem, dziewczyna. Ubrana była w czarną, krótką sukienkę z
złotym paseczkiem w talii, czarne rajstopy w duże litery i botki na koturnie
Gucciego. Wszędzie rozpoznam takie buty. Łatwo przyszło się domyślić skąd owa
dziewczyna jest. Zapewne o niej mówiła Rose na wakacjach. Nie tylko to zwróciło
uwagę, ale jej piękna oliwkowa karnacja i długie, kręcone, ogniście czerwone
włosy. Ciekawe jak wygląda jej brat bliźniak, mam tylko nadzieję, że nie ma
takich włosów jak ona!
Jest piękna – pomyślałam.
Gdy odchrząknęła, każdy wrócił do rzeczywistości.
– Dzień
dobry – powiedziała z widocznym znudzeniem.
– Dzień
dobry – Pani Derg zmrużyła oczy i spojrzała na nią z pogardą. Oj nie będzie
miała miłego życia z tą nauczycielką. – Jak mniemam jesteś Nina Branch?
– Przez „a”,
nie „e” – Nina uśmiechnęła się słodko. Kolejna wredna koleżanka z klasy. Super!
– Czy coś
się stało? – zapytała nauczycielka.
– Nie,
dlaczego?
– Wakacje
przedłużone o dwa dni? Głowa w Nowym Jorku? – powiedziała Derg.
Nina spojrzała na nią z góry i odparła.
– Nevermind.
– Machnęła ręką. – Wcale się tu nie prosiłam, nie zamierzam być miłą, potulną
owieczką dla każdego, tylko dlatego, że tak wypada. – Spojrzała na swoje czarne paznokcie. – Więc pozwoli pani,
że usiądę w ławce, przecierpię te sześć godzin i wrócę do swoich spraw. – Posłała
Derg jadowity uśmieszek i ruszyła w moją stronę.
FAKT. Tylko u mnie jest wolne miejsce. Nie wierzę, że muszę
ją znosić codziennie. Postanowiłam być jednak miła dla nowej koleżanki.
– Cześć,
jestem Sophie, możesz mówić mi Soph. – Uśmiechnęłam się przyjaźnie.
Spojrzała na mnie, wyraźnie znudzona całą tą sytuacją i
powiedziała.
–
Najwyraźniej słyszałaś jak się nazywam, więc nie będę tego powtarzać i nie licz
na jakąś wielką przyjaźń. – Spojrzała na swoje paznokcie. – I tak zaraz nas tu
nie będzie. – Odwróciła się do tablicy i skupiła na bazgraniu swojego zeszytu,
nie zważając na to co mówi, wciąż oszołomiona, pani Derg.
Za miła to ona nie jest. – pomyślałam. – Szykuje
się ciężki rok Sophie.
Tylko
kto by przypuszczał, że aż tak ciężki?
***
– I udało ci
się coś znaleźć? – zapytał Ninę Daniel, w drodze na kolejną lekcję.
– Hm, niech
pomyślę – powiedziała. – Oprócz irytujących nauczycieli i ciągle gapiących się
na mnie ludzi? Raczej nie!
– A ty
ciągle swoje, nigdy się nie zmienisz, tak?
Uśmiechnęła się do niego promiennie.
– Przecież
wiem, że i tak mnie lubisz, już nie bądź taki sztywny.
– Jasne,
jasne. Już cię dobrze poznałem o Wielka Wyrocznio – powiedział Daniel,
szturchając ją lekko w ramię.
– No dobra,
a ty znalazłeś coś? Z nikim nic podejrzanego się nie działo? – zapytała.
– Nie. A ty
nie natknęłaś się na jakąś zabłąkaną duszyczkę przy jakimś człowieku?
– Ech –
westchnęła – Nic, a nic. To jest jak szukanie igły w stogu siana, nigdy nie
znajdziemy tego Przejścia! – krzyknęła.
Każdy spojrzał w jej kierunku. Mimo tłoku i gromkiego hałasu.
Nina w ogóle się tym nie przejęła.
– Dziewczyno
opanuj się! Chcesz żeby nas rozpoznali? Nikt nie musi o tym wszystkim wiedzieć -
szepnął ostro. – Bądź ostrożna i uważaj na siebie, ja już muszę iść. Pogadamy
po lekcjach, miejmy tylko nadzieję, że Jack coś znalazł.
***
Chciałam jak najszybciej znaleźć się
w domu, z dala od tych wszystkich ludzi. Miałam po prostu dość, chciałam…
– Auć – wymsknęło
mi się z ust.
- Sory.
Spojrzałam w górę i nie uwierzycie kogo zobaczyłam! Mojego
znajomego motocyklistę! Ciągle wyglądał apetycznie. Zaraz, zaraz, odkąd to
zaczęłam interesować się płcią przeciwną?! Nie mam pojęcia!
– Znowu to
samo?! – zapytałam.
– Ach, to
ty. - Zmrużył oczy. – Lepiej uważaj jak chodzisz.
– Ja? A może
to ty zacząłbyś się rozglądać, świat nie kręci się tylko wokół ciebie!
– Boże,
najlepiej zostawmy tą całą sprawę w spokoju. Mam już dość na dziś, więc nie
psuj mi jeszcze bardziej dnia dobra? – powiedział.
– Ha! Ja
tobie psuje dzień?! – Żachnęłam się. – A może to ty psujesz go mi?
– Nie ważne!
Zejdź mi z drogi dziewczyno – powiedział odpychając mnie na bok.
Co za palant! – pomyślałam. - Jeśli jeszcze raz będę musiała go spotkać, to nie wytrzymam!
Czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńAch sie troszke naczekalm ale bylo warto. Czekam na rozwoj sytuacji. Rozdzial swietny tylko straasznie krootki XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Clary :-D
MMMmmmm ciekawe ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;*
Kiedy nekst ???? :-)
OdpowiedzUsuńPojawi się na tym weekendzie :)
UsuńPozdrawiam!
Jej :-D
UsuńJa tez.Pozdrawiam :-D
Hmmm... Intrygujące :D
OdpowiedzUsuńPełny tajemnic xD Biorę się za kolejny !