wtorek, 18 lutego 2014

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

           Zmieniłam końcówkę poprzedniego rozdziału.

~```~

– Dobra chłopaki, nareszcie coś mam – powiedziała Nina, spoglądając to na Daniela, to na Jacka. - Wezwała ich do salonu, po tym jak miała pierwszą, zapewne ważną, wizje.
– No, co to jest? Znalazłaś Przejście? – zapytał Jack rozpierając się na skórzanym fotelu.
– Prawie. –Po wypowiedzeniu tych słów Upadli zaczęli jej słuchać uważniej. – Więc, ostatnio zaczęłam dość intensywnie myśleć o Przejściu. Oczywiście nie o kimś konkretnym, bo nie wiem, kim ono jest. I… - Nina zrobiła wyczekującą pauzę.
– I?! – ponaglił ją Daniel.
– Nie zgadniecie, ale miałam wizję jakiejś dziewczyny z naszej szkoły! Widziałam ją tylko od tyłu obok naszego sklepiku! – powiedziała dumna z siebie.
– No brawo! Nareszcie do czegoś się przydajesz! – wypowiadając te słowa Daniel z Jackiem roześmiali się widząc minę Niny.
– Hej! Jeszcze raz tak powiesz, a nic więcej się nie dowiecie! – powiedziała zbulwersowana.
– No dobrze już dobrze. – Poklepał ją po plecach wciąż rozbawiony Daniel. – W nagrodę możemy pójść na jakąś małą imprezę, co ty na to?
– No nareszcie coś konkretnego! – wykrzyknęła. – Lecę się szykować!
– Pamiętaj, że jutro jest szkoła! – krzyknął za nią Jack, ale Nina już tego nie słyszała. Zresztą czy istotom nadnaturalnym potrzebna była szkoła?
            Po ochłonięciu, Anioły spojrzały na siebie.
– W końcu jakieś konkrety! Pomyśl jak blisko już jesteśmy – powiedział Jack do zadowolonego Daniela.
– Nie zapominajmy, że tą dziewczynę będziemy musieli przeciągnąć na naszą stronę. Sama z siebie musi się nam poddać.


***

            Tego poranka na pewno nie zaliczę do moich ulubionych. Nie ma to jak obolały, niewyspany czwartek! Gdy podeszłam do lustra i zobaczyłam moje sińce pod oczami, aż jęknęłam z przerażenia. Nie wspominając już o ogromnym, fioletowym siniaku na przed ramieniu. Nawet nie chce myśleć jak wyglądają moje inne części ciała.
            Po szybkiej porannej toalecie i kubku gorącej kawy biegiem ruszyłam na szkolny autobus. W ostatniej chwili zdążyłam na lekcję historii. Na szczęście pan White był wielkim przeciwieństwem pani Derg. Po wejściu do klasy, zdyszana, zajęłam miejsce obok ognistowłosej piękności. Z Rose uwielbiałam siedzieć w ostatniej ławce, w szczególności na lekcji historii, gdyż ta lekcja była idealnie stworzona do plotkowania. Pan White jak zwykle poprowadził lekcję nie zważając czy ktoś go słucha i zajął się swoimi sprawami. Niestety, teraz wcale nie jestem ucieszona z tego miejsca. Nic innego oprócz słuchania nauczyciela i uczenia się historii mi nie pozostało. Jednak czekała mnie niespodzianka.
– Hej, coś się stało? – Po raz pierwszy sama z siebie odezwała się do mnie Nina.
- Nie, nic. Dlaczego? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
– Wyglądasz okropnie! – Współlokatorka z ławki nie owijała w bawełnę, najwidoczniej waliła wszystko prosto z mostu.
– Wiesz, dzięki za komplement. Natomiast ty wyglądasz jak zawsze olśniewająco.
– Wiem! – Uśmiechnęła się do mnie i po raz pierwszy miałam przyjemność zobaczyć jej uśmiech, wyglądała dosłownie jak anioł. – No, ale dość o mnie – mówiąc to zarzuciła swoje zadbane włosy na plecy – biłaś się z kimś? A może jakaś impreza?
            Na wspomnienie o biciu lekko drgnęłam, Ninie to nie uszło uwadze.
– Widzę, że jednak nic z ciebie nie wyciągnę. A szkoda, tutaj nic ciekawego się nie dzieje. – Zrobiła minę dziecka, któremu odebrano jego ulubioną zabawkę.
            Nie miałam zielonego pojęcia, o czym mam z nią rozmawiać, także cały czas czekałam na ruch z jej strony. Chociaż nie musiałam długo czekać, najwidoczniej mało ją obchodziło czy jej odpowiem czy nie.
– O! Mam świetny plan! – powiedziała podekscytowana. – Może po szkole pójdziemy do mnie i zrobimy sobie mały salon piękności? Wiem, że teraz się powtórzę, ale naprawdę okropnie dziś wyglądasz. Piłaś w ogóle kawę?
            Muszę przyznać, ze tą propozycją zbiła mnie z tropu. Najpierw gra niedostępną, sama na własne życzenie każe się nie lubić, a teraz wyjeżdża z czymś takim. Po głębszym zastanowieniu stwierdziłam, że mogłabym do niej wpaść, tak naprawdę nic mi nie szkodzi, a przynajmniej poznam tą tajemniczą osobę.
– Tak piłam, nie musisz się martwić, i chętnie do ciebie pójdę. Dlaczego nie? – Odwzajemniłam niepewnie jej ciągły uśmiech.
– No to świetnie, jesteśmy umówione! Pojedziemy z moim wujkiem, bo on zawsze odbiera mnie ze szkoły. – Zadzwonił dzwonek, wciąż podekscytowana wstała i wyszła lekkim krokiem z klasy.

            Dzień dłużył mi się niemiłosiernie. Jeśli tak mają wyglądać moje dni po treningach to ja bardzo dziękuję! Szłam właśnie korytarzem na ostatnią w tym dniu lekcję, kiedy obok drobnego, mizernego pierwszoklasisty ujrzałam kogoś znajomego. A mianowicie ducha dziewczyny z mojej kuchni! Stała koło chłopaka, który najwidoczniej niczego nie podejrzewał i przyglądała mu się ze smutkiem w tych wielkich oczach. Myślałam, że już jej nigdy nie zobaczę, a jednak. Nagle jak na zawołanie spojrzała na mnie.
– Pomóż mu, proszę cię. Bo inaczej nie zaznam spokoju! – Po wypowiedzeniu tych słów, tak jak kiedyś, po prostu zniknęła.
            Nie miałam bladego pojęcia, co mam zrobić, jak się w ogóle do tego zabrać. Postanowiłam nie zwlekać i działać spontanicznie. A niech się dzieje, co chce!
Chłopak stał sam, zagubiony. To był dopiero drugi tydzień szkoły, więc na pewno czegoś nie wiedział.
– Hej. – Podeszłam do niego i uśmiechnęłam się najładniej jak umiałam.
Spojrzał na mnie nieśmiało.
– Pomóc ci w czymś? Widzę, że jesteś zagubiony. – Z moich ust nie znikał, przyjazny jak myślę, uśmiech.
– H… hej. – Zająkał się. – Hm, nie wiem gdzie jest pielęgniarka, a pilnie muszę do niej iść – mówiąc to jego wzrok cały czas uciekał wszędzie, byleby nie patrzeć na mnie. Dlaczego? Aż tak go peszę?
– O, to masz szczęście, że na mnie trafiłeś, ponieważ doskonale wiem gdzie to jest. Chodź, zaprowadzę cię. – Niezważając na nic, wzięłam go pod rękę i zaczęłam prowadzić na drugi koniec szkoły.
– Nie musisz iść przypadkiem na lekcję? – zapytał po chwili ciszy.
– Daj spokój, pomoc innym jest ważniejsza od geografii. – Spojrzałam na niego. – Coś się stało, że musisz iść do pielęgniarki, jeśli mogę wiedzieć oczywiście.
Wdziałam, że przez chwilę wahał się czy mi powiedzieć prawdę, czy po prostu olać całą sprawę i poczekać aż go zaprowadzę w wyznaczone miejsce. Jednak wybrał pierwszą opcję, za co mu bardzo dziękuję.
– Tak. Nie cały miesiąc temu zmarła moja starsza siostra. Miała poważny wypadek. Cała moja rodzina mocno to przeżyła, najbardziej chyba mama z tatą. Teraz w ogóle się mną nie interesują, w ogóle mnie nie zauważają. Czasami wydaje mi się, że również i ja dla nich umarłem. Tata wiecznie siedzi w swoim warsztacie, a mama nie wychodzi ze swojego pokoju. Już nie mogę dłużej tego znieść. Staram się nie myśleć o całej tej sprawie, ale naprawdę tak się nie da. Dlatego biorę psychotropy. Właśnie, dlatego potrzebuję pielęgniarki. Ona pomoże mi w zdobyciu kolejnej dawki leków.
            Przez chwilę, żadne z nas się nie odzywało. Byłam w szoku, pomyśleć, przez co musi przechodzić ten chłopak. Sama straciłam przyjaciółkę, ale moje życie potoczyło się w zupełnie innym kierunku, nikt mnie nie odtrącił, a nawet odzyskałam ją na nowo.
– Naprawdę strasznie mi przykro. – Nic więcej nie przyszło mi na myśl, ale chyba tyle wystarczyło. Na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
– To nie tobie powinno być przykro, tylko temu sukinsynowi, który ją zabił. Mam nadzieję, że następnym razem nie zostanie z niego nic w wypadku motocyklowym.
Spojrzałam na niego zdumiona.
– Zabił ją motocyklista? Tutaj? – Mam nadzieję, że nie jest to ‘’mój’’ motocyklista.
– Tak. Jeśli nie dopadnę tego gościa, to nie da mi to spokoju, mnie i mojej rodzinie. A w szczególności mojej siostrze. W szczególności jej. – Zapatrzył się gniewnie na drzwi gabinetu pielęgniarki.
            Teraz rozumiem, dlaczego ta dziewczyna pojawiła się przy nim. Jej niezałatwioną sprawą jest jej brat. Chce go po prostu uchronić przed niebezpieczeństwem, na które się może narazić. Zapukał do gabinetu, co wyrwało mnie z zamyślenia. Będę musiała mu pomóc czy tego chce, czy nie. I mam już pewien pomysł.
– Hej! Czekaj, jak masz w ogóle na imię, kolego?
– Dexter. A ty…?
– Ja jestem Sophie, ale mów mi po prostu Soph. – Uśmiechnęłam się do niego. – Hm, co powiesz na gofry lub lody dzisiaj po południu?
Widocznie zbiłam go z tropu tym pytaniem.
– No…czemu nie. Stara aleja, obok kościoła? Piąta? – zapytał.
– Mi odpowiada. Także do zobaczenia. – Zaczęłam już odchodzić, gdy nagle sobie coś przypomniałam. – Ej, może jednak zrezygnujesz z tych prochów? – mówiąc to ruszyłam przed szkołę. Zostało 10 minut do dzwonka, więc nie opłacało mi się wracać na lekcję geografii. Teraz muszę przygotować się na to, co czekało mnie po lekcji, z moją nową ‘’koleżanką’’.

7 komentarzy:

  1. Pierwsza!
    Zaraz skomentuje, tylko przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej, coś tu jest podejrzanego. Nina miła dla Soph? Może coś podejrzewa, że to ona jest tym Przejściem? I ta jej arogancja, pfu.
      Hm, no i zastanawia mnie to, jak Sophie chce pomóc Dexterowi? No bo ja na przykład na nic nie mogę wpaść. (A może chodzi o te tabletki?)
      Taki trochę króciutki ten rozdzialik, no nie? Do tego masz problemy z przecinkami, ale to nic (chyba??).
      Czekam na dziesiątkę.

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Ugh, dokładnie wiem o tych przecinkach, ale nie mogę nic na to poradzić. I wiem, że krótki, ale mam wiele spraw na głowie.
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  2. Fajny rozdział :) nie wiem czemu ale nie lubię tej Niny, chyba przez ten jej charakterek najpierw zła potem miła, ale co tam zobaczymy jak się dalej potoczą losy Soph. I życzę ci dużooooooooooo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. No wreszcie. Długo kazałaś czekać :P Super rozdział. Tylko tyle mogę powiedzieć. Mi się żadne błędy w oczy nie rzucają.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, to ja.
    Nominuję cię do Liebster Award.
    http://gal-anonim-komentuje.blogspot.com/2014/03/liebster-award.html
    Szczegóły wyżej.

    OdpowiedzUsuń