Zmieniłam końcówkę poprzedniego rozdziału.
~```~
– Dobra chłopaki, nareszcie coś mam
– powiedziała Nina, spoglądając to na Daniela, to na Jacka. - Wezwała ich do
salonu, po tym jak miała pierwszą, zapewne ważną, wizje.
– No, co to jest? Znalazłaś
Przejście? – zapytał Jack rozpierając się na skórzanym fotelu.
– Prawie. –Po wypowiedzeniu tych
słów Upadli zaczęli jej słuchać uważniej. – Więc, ostatnio zaczęłam dość intensywnie
myśleć o Przejściu. Oczywiście nie o kimś konkretnym, bo nie wiem, kim ono
jest. I… - Nina zrobiła wyczekującą pauzę.
– I?! – ponaglił ją Daniel.
– Nie zgadniecie, ale miałam wizję
jakiejś dziewczyny z naszej szkoły! Widziałam ją tylko od tyłu obok naszego
sklepiku! – powiedziała dumna z siebie.
– No brawo! Nareszcie do czegoś się
przydajesz! – wypowiadając te słowa Daniel z Jackiem roześmiali się widząc minę
Niny.
– Hej! Jeszcze raz tak powiesz, a
nic więcej się nie dowiecie! – powiedziała zbulwersowana.
– No dobrze już dobrze. – Poklepał
ją po plecach wciąż rozbawiony Daniel. – W nagrodę możemy pójść na jakąś małą
imprezę, co ty na to?
– No nareszcie coś konkretnego! –
wykrzyknęła. – Lecę się szykować!
– Pamiętaj, że jutro jest szkoła! –
krzyknął za nią Jack, ale Nina już tego nie słyszała. Zresztą czy istotom
nadnaturalnym potrzebna była szkoła?
Po
ochłonięciu, Anioły spojrzały na siebie.
– W końcu jakieś konkrety! Pomyśl
jak blisko już jesteśmy – powiedział Jack do zadowolonego Daniela.
– Nie zapominajmy, że tą dziewczynę
będziemy musieli przeciągnąć na naszą stronę. Sama z siebie musi się nam
poddać.
***
Tego
poranka na pewno nie zaliczę do moich ulubionych. Nie ma to jak obolały,
niewyspany czwartek! Gdy podeszłam do lustra i zobaczyłam moje sińce pod
oczami, aż jęknęłam z przerażenia. Nie wspominając już o ogromnym, fioletowym
siniaku na przed ramieniu. Nawet nie chce myśleć jak wyglądają moje inne części
ciała.
Po szybkiej
porannej toalecie i kubku gorącej kawy biegiem ruszyłam na szkolny autobus. W
ostatniej chwili zdążyłam na lekcję historii. Na szczęście pan White był
wielkim przeciwieństwem pani Derg. Po wejściu do klasy, zdyszana, zajęłam
miejsce obok ognistowłosej piękności. Z Rose uwielbiałam siedzieć w ostatniej
ławce, w szczególności na lekcji historii, gdyż ta lekcja była idealnie stworzona
do plotkowania. Pan White jak zwykle poprowadził lekcję nie zważając czy ktoś
go słucha i zajął się swoimi sprawami. Niestety, teraz wcale nie jestem
ucieszona z tego miejsca. Nic innego oprócz słuchania nauczyciela i uczenia się
historii mi nie pozostało. Jednak czekała mnie niespodzianka.
– Hej, coś się stało? – Po raz
pierwszy sama z siebie odezwała się do mnie Nina.
- Nie, nic. Dlaczego? – odpowiedziałam
pytaniem na pytanie.
– Wyglądasz okropnie! – Współlokatorka
z ławki nie owijała w bawełnę, najwidoczniej waliła wszystko prosto z mostu.
– Wiesz, dzięki za komplement.
Natomiast ty wyglądasz jak zawsze olśniewająco.
– Wiem! – Uśmiechnęła się do mnie i
po raz pierwszy miałam przyjemność zobaczyć jej uśmiech, wyglądała dosłownie
jak anioł. – No, ale dość o mnie – mówiąc to zarzuciła swoje zadbane włosy na
plecy – biłaś się z kimś? A może jakaś impreza?
Na
wspomnienie o biciu lekko drgnęłam, Ninie to nie uszło uwadze.
– Widzę, że jednak nic z ciebie nie
wyciągnę. A szkoda, tutaj nic ciekawego się nie dzieje. – Zrobiła minę dziecka,
któremu odebrano jego ulubioną zabawkę.
Nie miałam
zielonego pojęcia, o czym mam z nią rozmawiać, także cały czas czekałam na ruch
z jej strony. Chociaż nie musiałam długo czekać, najwidoczniej mało ją
obchodziło czy jej odpowiem czy nie.
– O! Mam świetny plan! – powiedziała
podekscytowana. – Może po szkole pójdziemy do mnie i zrobimy sobie mały salon
piękności? Wiem, że teraz się powtórzę, ale naprawdę okropnie dziś wyglądasz.
Piłaś w ogóle kawę?
Muszę
przyznać, ze tą propozycją zbiła mnie z tropu. Najpierw gra niedostępną, sama
na własne życzenie każe się nie lubić, a teraz wyjeżdża z czymś takim. Po
głębszym zastanowieniu stwierdziłam, że mogłabym do niej wpaść, tak naprawdę
nic mi nie szkodzi, a przynajmniej poznam tą tajemniczą osobę.
– Tak piłam, nie musisz się martwić,
i chętnie do ciebie pójdę. Dlaczego nie? – Odwzajemniłam niepewnie jej ciągły
uśmiech.
– No to świetnie, jesteśmy umówione!
Pojedziemy z moim wujkiem, bo on zawsze odbiera mnie ze szkoły. – Zadzwonił
dzwonek, wciąż podekscytowana wstała i wyszła lekkim krokiem z klasy.
Dzień
dłużył mi się niemiłosiernie. Jeśli tak mają wyglądać moje dni po treningach to
ja bardzo dziękuję! Szłam właśnie korytarzem na ostatnią w tym dniu lekcję,
kiedy obok drobnego, mizernego pierwszoklasisty ujrzałam kogoś znajomego. A
mianowicie ducha dziewczyny z mojej kuchni! Stała koło chłopaka, który najwidoczniej
niczego nie podejrzewał i przyglądała mu się ze smutkiem w tych wielkich
oczach. Myślałam, że już jej nigdy nie zobaczę, a jednak. Nagle jak na
zawołanie spojrzała na mnie.
– Pomóż mu, proszę cię. Bo inaczej
nie zaznam spokoju! – Po wypowiedzeniu tych słów, tak jak kiedyś, po prostu
zniknęła.
Nie miałam
bladego pojęcia, co mam zrobić, jak się w ogóle do tego zabrać. Postanowiłam
nie zwlekać i działać spontanicznie. A
niech się dzieje, co chce!
Chłopak stał sam, zagubiony. To był
dopiero drugi tydzień szkoły, więc na pewno czegoś nie wiedział.
– Hej. – Podeszłam do niego i
uśmiechnęłam się najładniej jak umiałam.
Spojrzał na mnie nieśmiało.
– Pomóc ci w czymś? Widzę, że jesteś
zagubiony. – Z moich ust nie znikał, przyjazny jak myślę, uśmiech.
– H… hej. – Zająkał się. – Hm, nie
wiem gdzie jest pielęgniarka, a pilnie muszę do niej iść – mówiąc to jego wzrok
cały czas uciekał wszędzie, byleby nie patrzeć na mnie. Dlaczego? Aż tak go
peszę?
– O, to masz szczęście, że na mnie
trafiłeś, ponieważ doskonale wiem gdzie to jest. Chodź, zaprowadzę cię. – Niezważając
na nic, wzięłam go pod rękę i zaczęłam prowadzić na drugi koniec szkoły.
– Nie musisz iść przypadkiem na
lekcję? – zapytał po chwili ciszy.
– Daj spokój, pomoc innym jest
ważniejsza od geografii. – Spojrzałam na niego. – Coś się stało, że musisz iść
do pielęgniarki, jeśli mogę wiedzieć oczywiście.
Wdziałam, że przez chwilę wahał się
czy mi powiedzieć prawdę, czy po prostu olać całą sprawę i poczekać aż go
zaprowadzę w wyznaczone miejsce. Jednak wybrał pierwszą opcję, za co mu bardzo
dziękuję.
– Tak. Nie cały miesiąc temu zmarła
moja starsza siostra. Miała poważny wypadek. Cała moja rodzina mocno to
przeżyła, najbardziej chyba mama z tatą. Teraz w ogóle się mną nie interesują,
w ogóle mnie nie zauważają. Czasami wydaje mi się, że również i ja dla nich
umarłem. Tata wiecznie siedzi w swoim warsztacie, a mama nie wychodzi ze
swojego pokoju. Już nie mogę dłużej tego znieść. Staram się nie myśleć o całej
tej sprawie, ale naprawdę tak się nie da. Dlatego biorę psychotropy. Właśnie,
dlatego potrzebuję pielęgniarki. Ona pomoże mi w zdobyciu kolejnej dawki leków.
Przez
chwilę, żadne z nas się nie odzywało. Byłam w szoku, pomyśleć, przez co musi
przechodzić ten chłopak. Sama straciłam przyjaciółkę, ale moje życie potoczyło
się w zupełnie innym kierunku, nikt mnie nie odtrącił, a nawet odzyskałam ją na
nowo.
– Naprawdę strasznie mi przykro. – Nic
więcej nie przyszło mi na myśl, ale chyba tyle wystarczyło. Na jego twarzy
pojawił się cień uśmiechu.
– To nie tobie powinno być przykro,
tylko temu sukinsynowi, który ją zabił. Mam nadzieję, że następnym razem nie
zostanie z niego nic w wypadku motocyklowym.
Spojrzałam na niego zdumiona.
– Zabił ją motocyklista? Tutaj? – Mam
nadzieję, że nie jest to ‘’mój’’ motocyklista.
– Tak. Jeśli nie dopadnę tego
gościa, to nie da mi to spokoju, mnie i mojej rodzinie. A w szczególności mojej
siostrze. W szczególności jej. – Zapatrzył się gniewnie na drzwi gabinetu
pielęgniarki.
Teraz
rozumiem, dlaczego ta dziewczyna pojawiła się przy nim. Jej niezałatwioną
sprawą jest jej brat. Chce go po prostu uchronić przed niebezpieczeństwem, na
które się może narazić. Zapukał do gabinetu, co wyrwało mnie z zamyślenia. Będę
musiała mu pomóc czy tego chce, czy nie. I mam już pewien pomysł.
– Hej! Czekaj, jak masz w ogóle na
imię, kolego?
– Dexter. A ty…?
– Ja jestem Sophie, ale mów mi po
prostu Soph. – Uśmiechnęłam się do niego. – Hm, co powiesz na gofry lub lody
dzisiaj po południu?
Widocznie zbiłam go z tropu tym
pytaniem.
– No…czemu nie. Stara aleja, obok
kościoła? Piąta? – zapytał.
– Mi odpowiada. Także do zobaczenia.
– Zaczęłam już odchodzić, gdy nagle sobie coś przypomniałam. – Ej, może jednak
zrezygnujesz z tych prochów? – mówiąc to ruszyłam przed szkołę. Zostało 10
minut do dzwonka, więc nie opłacało mi się wracać na lekcję geografii. Teraz
muszę przygotować się na to, co czekało mnie po lekcji, z moją nową
‘’koleżanką’’.
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńZaraz skomentuje, tylko przeczytam.
Okej, coś tu jest podejrzanego. Nina miła dla Soph? Może coś podejrzewa, że to ona jest tym Przejściem? I ta jej arogancja, pfu.
UsuńHm, no i zastanawia mnie to, jak Sophie chce pomóc Dexterowi? No bo ja na przykład na nic nie mogę wpaść. (A może chodzi o te tabletki?)
Taki trochę króciutki ten rozdzialik, no nie? Do tego masz problemy z przecinkami, ale to nic (chyba??).
Czekam na dziesiątkę.
Pozdrawiam!
Ugh, dokładnie wiem o tych przecinkach, ale nie mogę nic na to poradzić. I wiem, że krótki, ale mam wiele spraw na głowie.
UsuńPozdrawiam! :)
Fajny rozdział :) nie wiem czemu ale nie lubię tej Niny, chyba przez ten jej charakterek najpierw zła potem miła, ale co tam zobaczymy jak się dalej potoczą losy Soph. I życzę ci dużooooooooooo weny ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo wreszcie. Długo kazałaś czekać :P Super rozdział. Tylko tyle mogę powiedzieć. Mi się żadne błędy w oczy nie rzucają.
OdpowiedzUsuńHej, to ja.
OdpowiedzUsuńNominuję cię do Liebster Award.
http://gal-anonim-komentuje.blogspot.com/2014/03/liebster-award.html
Szczegóły wyżej.